W mijającym roku gospodarka zmagała się z inflacją, rosnącymi stopami procentowymi i negatywnymi skutkami zbrojnego ataku Rosji na Ukrainę. Rząd uruchomił programy pomocowe dla najbardziej poszkodowanych, przygotowując między innymi tarczę antyinflacyjną. O podsumowanie tego roku Tomasz Klinger poprosił gości audycji „Ludzie i Pieniądze”, którymi byli Maciej Wośko, redaktor naczelny „Gazety Bankowej”, oraz Grzegorz Pellowski, trójmiejski piekarz i przedsiębiorca.
– Ten rok był bardzo nerwowy. Wiele się wydarzyło. Przedsiębiorcom najbardziej dokucza szalejąca inflacja. Zmagamy się z cenami, jest źle. Zamiast skupiać się na rozwoju firmy, zastanawiamy się, czy podnieść ceny o 10 czy 20 groszy. Dotknęła nas też wojna na Ukrainie. To szaleństwo, nie rozumiem tego. Pomagaliśmy bardzo, wzięliśmy na utrzymanie rodzinę z Ukrainy. Było tego naprawdę dużo. Zastanawiam się, gdzie bylibyśmy dzisiaj, gdyby nie było Baltic Pipe. Co działoby się dzisiaj z gazem, jakie byłyby ceny? Szalejąca cena energii jeszcze nas nie dotknęła, to nas dopiero czeka. Ale co by się działo, gdyby nie było Baltic Pipe? Przecież to zaniedbali Miller z Pawlakiem – ocenił Pellowski.
– Atak Rosji na Ukrainę wpłynął przede wszystkim na ceny energii i potężny kryzys energetyczny i surowcowy. To dwa elementy, które po 24 lutego zaczęły mieć potężne znaczenie we wszystkich gospodarkach europejskich i gospodarce globalnej. W 2020 i 2021 mówiliśmy sobie, że dobrze, że przetrwaliśmy. O tym roku też możemy powiedzieć, że udało nam się przetrwać mimo dużych problemów. Poradziliśmy sobie z nimi i zrobiliśmy krok do przodu. Myślę o inwestycjach infrastrukturalnych i energetyce jądrowej. To elementy, które na wiele dziesięcioleci będą miały znaczenie w rozwoju gospodarczym. To, co waży i ma potężne znaczenie dla gospodarki w ujęciu makro, to wciąż historycznie najniższy poziom bezrobocia. To jest to, na co zwracają uwagę ekonomiści – przyznał Wośko.
ua