W ostatnim czasie polski złoty traci względem najważniejszych walut. Jak to wpływa na polską gospodarkę? Na ten temat Iwona Wysocka rozmawiała w audycji „Ludzie i pieniądze” z prof. Markiem Grzybowskim, prezesem Bałtyckiego Klastra Morskiego i Kosmicznego, oraz Arturem Kiełbasińskim, redaktorem naczelnym „Dziennika Bałtyckiego”.
– Każdy, kto jest turystą, dziś trochę się złości. Nasze wyjazdy robią się nieco droższe, to rzeczywiście dokuczliwe. Jeśli firma polska sprzedaje produkty na zewnątrz, to poprawia się tam rentowność i opłacalność produkcji. Jeśli ktoś korzysta z dotacji europejskich, również może się cieszyć. To bardzo skomplikowane, są różne postawy. Niepokojąca jest gwałtowność zmian. Do kursu można się przyzwyczaić i dostosować, ale biznes oczekuje przewidywalności. Jeśli buduje się, rozlicza i budżetuje projekty, a potem dochodzi do gwałtownych zmian wartości waluty w ciągu kilku tygodni, to jest to istota problemu. Pierwotna przyczyna to niska cena euro, które kosztuje jednego dolara. Takie sytuacje zdarzają się bardzo rzadko. Clou problemu jest wyraźne osłabienie euro – mówił Artur Kiełbasiński.
– Można się zabezpieczyć przed ryzykiem kursowym, ale to zaczyna kosztować. Zarabiają eksporterzy. Ruchy walutowe wynikają z tego, co dzieje się na rynku globalnym. Żniwo zbierały firmy transportowe. Frachty morskie wzrosły skokowo. Stocznie odczekały i to samo zaczęło dziać się na rynku stoczniowym. Kontrakty są podpisywane z kwotami o 20-30 proc. większymi niż przed pandemią. Portfele stoczniowe są praktycznie zapełnione. Stocznie koreańskie muszą szukać nowych miejsc, gdzie będą produkować statki. W tym zamieszaniu jest także szansa dla stoczni polskich. Będzie rosła liczba jednostek specjalistycznych i popyt na nie. Ceny kontraktowe będą mogły być wyższe. Może to jednak spowodować barierę popytową. Inwestorzy będą wstrzymywać się z decyzjami – podkreślał prof. Marek Grzybowski.
ua